"Dziki Kot" - rozdział 4
[autor: Kasia]
Adrian dopiero po pięciu minutach się otrząsnął i wziął
tajemniczą skrzynkę. Ledwo ją otworzył, a dziewczyna pociągnęła
go i zawołała:
- Chodź!
Adrian w pośpiechu zapakował skrzynkę do torby.
Biegli puszczą ponad godzinę. Na całe szczęście przestało
padać. Wreszcie dobiegli do szarych, starych, porośniętych bluszczem
ruin, jakby jakiegoś domu. Nad domem wisiały szare chmury i latały
kracząc czarne kruki. Jedne "pomieszczenie'' (jeśli to można było
nazwać pomieszczeniem) miało nad sobą resztki dachu. Weszli do
środka. W środku było troszkę cieplej niż na zewnątrz.
Pomieszczenie było małe. Na przeciwko drzwi, a raczej dziury pozostałej po drzwiach, stał głaz przykryty jakąś sporą, poszarpaną szmatką, a w
rogu stała ogromna, zakurzona skrzynia, podobna do pirackiej. Adrian
nieśmiało spytał:
- Gdzie jesteśmy...?
- W moim domu. - dostał śmiałą odpowiedź od dziewczyny.
Chciał jeszcze zadać jej masę pytań, ale dziewczyna powiedziała mrożąc wzrokiem:
- Otwórz swoją skrzynkę.
Adrian bez słowa otworzył. W środku był.. złoty, świecący się klucz.
Dziewczyna
zdmuchnęła kurz ze starej skrzyni. Chłopak zrozumiał, o co chodzi.
Włożył klucz do zamka wielkiej skrzyni. Klucz sam się przekręcił,
skrzynia sama otworzyła. To co było w środku, zaparło mu dech w
piersiach...
Świetnei piszesz, zazdroszczę talentu.
OdpowiedzUsuńZApraszam na:
lwica-melony.blogspot.com
Dziękuje, to blog wieloosobowy ;)
OdpowiedzUsuń