środa, 10 lipca 2013

Dziki Kot, rozdział 2 [Inga]

„Dziki kot” – rozdział 2

[Autor: Inga]
Nazajutrz rano Adriana obudziło monotonny szmer wody, która spływała rynnami i uderzała w szyby bębniąc przy tym głośno. Wstał i sennym wzrokiem potoczył dookoła. Dopiero po chwili dotarło do niego, że podłogę pokrywa cienka, acz widoczna warstwa wody, która skapywała z dachu i tworzyła nieprzyjemne kałuże na posadzce. Zerwał się na równe nogi i zaklął:
- Cholera… - po czym wybiegł do łazienki po ręcznik, zasatnawiając się przy tym co spowodowało przeciekanie dachu . Jednak mimo jego usilnych prób wysuszenia paneli, do pokoju wciąż napływała strugami woda:
- Cholera! – powtórzył już głośniej, co natomiast zbudziło jego siostrę, Kathy.
- Co się stało…? – wbiegła do pokoju, ale po chwili zamarła, kiedy poczuła dotyk lodowatej wody na swych bosych stopach.
- Dach przecieka – mruknął do niej i spojrzał wściekły na zamoczoną podłogę i przemokłe panele.
- Idę do mamy – odparła tylko dziewczyna i wybiegła na korytarz. Adrian zaś pozostał z mokrym ręcznikiem, który nijak nie był chętny do współpracy. W końcu jednak nie wytrzymał i wyrzucił go z pokoju.
- Pięknie –warknął sam do siebie, wciągnął szybko bluzę i wyszedł z domu na deszcz. Woda spływała strugami po jego głowie i szyi, na dodatek dął przenikliwy, ostry wiatr. Adrian jednak po chwili rozterki ruszył na ‘spacerek’ – o ile marsz w ulewie można takim mianem nazwać. Szedł szybko, goniony jakimś dziwnym uczuciem, które sprawiało, że co chwila przystawał, oglądał się naokół i skręcał niespodziewanie w jakichś zaułek tylko po to, aby ominąć szersze i bardziej tłumne ulice. W końcu jednak przystanął, oparł się o ścianę kamienicy, która przylegała do murów jakiegoś nadzwyczaj niepopularnego muzeum, odetchnął kilka razy głęboko i jęknął:
- Do diabła z całą tą burzą!
Po chwili zawrócił nieco spokojniejszy. Nie przekroczył jednak progu, kiedy zobaczył delikatny cień tuż za sobą. Zamarł i powoli się odwrócił. Za nim stała smukła dziewczyna o intensywnie zielonych oczach, które przywodziły na myśl dzikiego kota. Dzikiego, drapieżnego kota, który nie zawaha się przed niczym, aby wyeliminować potencjalnego wroga. Na moment wstrzymał oddech i utkwił wzrok w obcej. Dziewczyna stała tak blisko niego, że niemalże stykali się nosami. Nagle niebo przecięła błyskawica. W jej świetle dostrzegł całe piękno i czar twarzy nieznajomej. Jej rysy były delikatne, oczy niezwykłe, a włosy opadały falami na czoło. Nie zdołał się jednak jej przyjrzeć, bo nim minęło kilka sekund dziewczyna odwróciła się i z kocim wdziękiem przeskoczyła przez wyłom w murze. Adrian podbiegł do dziury, w którym zniknęła dziewczyna, jednak nikogo nie dostrzegł. Stał jeszcze chwilę w deszczu, a w okół niego srożyła się burza. Wrócił powolnym krokiem, rozmyślając i patrząc na wszystko tępym wzrokiem. Niedługo potem doszedł do domu, położył się na kanapie w salonie i po chwili zapadł w stan półsnu. Przez jakiś czas czuł tylko jak jego myśli krążą ospale w jego głowie, i jak próbują złożył elementy tej niezwykłej układanki. Czy to zagrywka jakiegoś niezwykłego przeciwnika? Czy może po prostu zbieg okoliczności, że zobaczył w świetle piątkowej błyskawicy lamparcie oczy nieznajomej…? Nie mógł się dużej jednak zastanawiać, bo nagle zmorzył go głębszy sen. Na początku była tylko ciemność i ukojenie, ale po chwili zobaczył dziewczynę znikającą w ciemnym zaułku. Obróciła jakby w zwolnionym tempie głowę, jej oczy utkwiły wzrok w nim. Były wypełnione zdziwieniem, bólem, strachem i nienawiścią. Obudził się nagle i zobaczył, że obok niego klęczy Kathy z zakłopotaną miną.
- Nic Ci nie jest? – spytała z czułością – Obawiam się o Ciebie…
- Nic mi nie jest – westchnął Adrian, ale czuł jeszcze spojrzenie tych zielonych oczu i lodowaty szept wiatru w uszach.
- Wszystko jest dobrze, spoko – chłopak uśmiechnął się słabo i marzył tylko o tym, aby ten uśmiech nie wyglądał jak grymas.
- Adrian? – szepnęła cicho Kathy – Pomyślałam, że powinieneś o tym wiedzieć… Znowu widziano tę dziewczynę i to tuż koło naszego domu…
Adrian spojrzał w okno – burza znów dawała się we znaki. Nagle poczuł dreszcz, kiedy pomyślał, że owa tajemnicza i zarazem przerażająca dziewczyna mogłaby kręcić się wokół ich domu. I tylko jedno pytanie krążyło mu po głowie: A co jeśli nieznajoma uzna, że on może być niebezpieczny względem niej? Co wtedy? Czy wtedy go wyeliminuje z rozgrywki? Czy może po protu go zlekceważy? Te pytania dręczyły go długo, ale wkrótce zasnął i to głębokim, kamiennym snem, tak, że nie słyszał ani ryku wiatru, ani grzmotów...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz